„Baronowa Blixen”
W Afrykańskiej ciszy o zachodzie słońca w swym domu w
Nairobi pisała bez końca.
Bezkresna chwila, gdy zegar cicho tyka, gdy nie ma męża,
sztucznego uśmiechu…
Podawania ręki na zawołanie, doglądania kawy o świcie,
kolejnych nowości o zdradach, życiu w zachwycie…
Co wieczór, gdy bije dwunasta i drzwi lekko klucz muśnie, wyrusza
po przygodę w aksamitnej chuście.
Nikomu nic nie powie…
Nikt się nie dowie, kto rozmawia z żyrafami, nikt nie
zgadnie kto patrzy na gwiazdy całymi nocami, kto ziarna kawy lekko przed świtem
muska…
Liczy się pozór, kamienna twarz, pusta rozmowa, suknia
balowa.
Czasami Baron odburknie niedbale. Zmęczony uciechami
zawadiaka.
Kolejna przygoda, kolejna zdrada, łza spod kapelusza znowu
spada...
Ociera Baronowa kroplę rozpaczy i już kochanego do rana nie
zobaczy.
Chowa chusteczkę, męża mocno ściska, zamyka drzwi, odczekuje
chwileczkę.
Ze smutkiem na twarzy i rozterką w duszy kruszy się na
kawałki, coraz bardziej kruszy.
Gdy wybija dwunasta i łzy otarte, życie w końcu staje się warte…
Kiedy drzwi już coraz bliżej i wyruszyć można w świat nikt
się nie dowie, kto rozmawia z żyrafami, kto patrzy na gwiazdy całymi nocami, kto
ziarna kawy lekko przed świtem muska…
Kto serce w kenijskiej ziemi zostawił, komu opadła chusta…
Świt się zbliża, czas do domu. Pamiętaj żyrafo, pamiętaj
słoniu: Ani słowa nikomu!
I tak całe życie z duszą na ramieniu, porcelanową twarzą i w
ciągłym pragnieniu. Maska z hukiem opadła, wszedł Baron, klamka zapadła.
I miejsce- I Międzynarodowy Konkurs Poetycki "Namuzowywanie" 2012
Karen Blixen |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz