„Stojąc nad moim grobem nie
płacz, bo przecież mnie w nim nie ma. Nie usnęłam na wieki. Znajdziesz mnie w
szumie tysięcy wiatrów…”
Kinga Choszcz |
Kinga
Choszcz od zawsze kochała podróże. Myślę nawet, że była jedną z tych osób,
które chęć poznawania i doświadczania przygód mają we krwi. Ciągnęło ją w świat
i nie mogła się temu oprzeć. Podobno poczęta została nawet na autostopowej
wyprawie. Od małego rodzice zabierali ją na wycieczki po Polsce, podróżując
właśnie w ten sposób. Pasja do zwiedzania świata ogarnęła ją w szkole średniej
tak mocno, że w wieku osiemnastu lat postanowiła wyruszyć autostopem do
Irlandii Północnej. Po powrocie wolny duch nie dawał jej spokoju, więc
wymyśliła, że wyruszy w ośmiomiesięczną autostopową wyprawę na wschód. Głównym
celem był Nepal, ale po drodze Kinga odwiedziła też Indie, Chiny, Pakistan,
Kazachstan i wiele innych miejsc. W książce „Pierwsza wyprawa Nepal” napisała:
„ Azja. Górskie królestwo Nepalu, pustynie
indyjskiego Radżastanu, lodowce tajemniczego Pakistanu. Buddyjskie klasztory w
Himalajach, palmy kokosowe, bose dzieci, magiczne świątynie, wąskie zatłoczone
uliczki, święte krowy. Osiem miesięcy azjatyckiej włóczęgi. Bez biura podróży
czy wielkich pieniędzy. Lądem. Stopem, pociągiem, ciężarówką, na wielbłądzie
albo rykszą.”
W
październiku 1995 roku Kinga pojechała w podróż, z której szczęśliwie wróciła
po ośmiu miesiącach. Podczas wyprawy wydarzyło się wiele ciekawych przygód.
Noclegi pod gołym niebem, mieszkanie u lokalnej ludności…
W jednym
z dzienników po powrocie Kinga napisała:
„Wiem, że dla mnie to nie koniec podróży.
Został jeszcze jeden, ostatni, olbrzymi, być może najtrudniejszy kontynent-
Afryka”
Kinga i Radosław "Chopin" Siuda |
Zanim
jednak Kinga „Freespirit” (taki przydomek nadali jej ludzie, którym wymówienie
jej nazwiska sprawiało trudność) wyruszyła do Afryki, na targach ezoterycznych
poznała Radka „Chopina” Siudę. On planował wyruszyć w podróż dookoła świata ona
chciała wziąć udział w rowerowym rajdzie pokoju, który miał rozpocząć się w
Kanadzie. Coś ich jednak do siebie zbliżyło, postanowili zmienić swoje
dotychczasowe plany i razem wyruszyć w podróż. Oczywiście autostopem. 7
października polecieli do Nowego Jorku. Bilety w jedną stronę, kilkaset
dolarów, dwa plecaki i głowy pełne marzeń. To wszystko co ze sobą mieli.
Wiedzieli tylko tyle, że chcą objechać świat dookoła. Pierwszą noc spędzili u
napotkanych ludzi dzięki czemu nie musieli spać w Central Parku. Dalej ruszyli
na tułaczkę przez południowe Stany. Dotarli na Alaskę. Stamtąd złapali stopa i
kierowali się w kierunku Ameryki Południowej. Potem był lot do Australii, Azja,
Europa. Zwiedzili w sumie 47 krajów. Cała wyprawa zajęła im 5 lat. Po powrocie
zostali obsypani nagrodami i wyróżnieniami. Wśród nich znalazła się najbardziej
prestiżowa polska nagroda podróżnicza, czyli Kolos. Gazety pisały o ich
niezwykłym wyczynie. Powstała też książka pt. „Prowadził nas los” opisująca pięcioletnią podróż. 5 września 2003 roku Kinga przekroczyła Polską granicę.
Musiała dokończyć podróż za siebie i Chopina, ponieważ ten zachorował w
Pakistanie i musiał wracać do kraju. W dzienniku, w ostatnich słowach Kinga napisała tak:
“Wysiadam więc na
polskiej ziemi i pierwsza osoba, z którą tu rozmawiam, to... autostopowicz,
który też czeka na tej samej trasie. Klasyczny, młody podróżnik, z kapeluszem i
gitarą. Rozmawiamy chwilę, pytam jak się stopuje, a on mówi:
- Nie zgadniesz skąd właśnie wracam. Z Hiszpanii!
- A ty nie zgadniesz skąd ja właśnie wracam... - odpowiadam.”
- Nie zgadniesz skąd właśnie wracam. Z Hiszpanii!
- A ty nie zgadniesz skąd ja właśnie wracam... - odpowiadam.”
W 2006 roku Kinga wyruszyła w samotną, autostopową wyprawę do
Afryki. Dojechała do Gibraltaru. Potem było Maroko, Sahara Zachodnia,
Mauretania, Senegal, Gambia, Gwinea, Sierra Leone, Liberia, Mali, Burkina Faso,
Niger i Wybrzeże Kości Słoniowej, gdzie Kinga wykupiła z niewoli dziewczynkę i
odwiozła ją do rodzinnej wioski. W czasie podróży przytrafił się najgorszy z
możliwych scenariuszy dla każdego podróżnika. Kinga zachorowała na malarię
mózgową. Zmarła w Ghanie 9.06.2006 roku.
„Życie tu i teraz, najlepiej jak się tylko da, bez wieszania
poprzeczki zbyt wysoko, jest życiem szczęśliwego człowieka.”
Kinga Choszcz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz