fot. Beata Pawlikowska |
Zwiedziła prawie cały świat, napisała ponad 40 książek. Beata Pawlikowska to najsłynniejsza polska podróżniczka. Niespokojny, podróżniczy duch od zawsze ciągnął ją w nieznane. Jako nastoletnia dziewczyna wiele razy stawała przy oknie, widząc z niego skrawek morza. Wyobrażała sobie wtedy, że dopływa do egzotycznych portów witana girlandami kwiatów. Szukając własnej drogi wiele razy trafiała na życiowe przeszkody. Nie lubiła szkoły, wagarowała. Pochłonięta poznawaniem muzyki, rysowaniem, pisaniem nie miała czasu na naukę. Mało brakowało, a wyrzucono by ją z liceum. Dzięki nauczycielowi, który uczył plastyki i rozumiał jej artystyczną duszę ukończyła je i zdała maturę. W pierwszą podróż wyruszyła w wieku 17 lat. Była to wyprawa do Włoch. Potem rozpoczęła dwa kierunki studiów, które porzuciła, ponieważ zamiast ją rozwijać, ograniczały. Po powrocie do rodzinnego Koszalina podróżniczka wieczorem, kiedy już wszyscy poszli spać zaczęła pisać swoją pierwszą książkę, którą wysłała na konkurs literacki. Nie została wydana, ale czytano ją w radiowej Trójce. Aby odłożyć na pierwszą podróż Pawlikowska odkładała każdy grosz. Zajmowała się tłumaczeniami, pracą w radiu. Była także kelnerką w greckim barze oraz pracowała w centrum elektronicznej techniki obliczeniowej w Koszalinie...
Fragment wywiadu:
Beata Pawlikowska "Chciałam być kimś, kogo lubię i szanuję. I to mi się udało."
Michał Lachowicz: Zwiedziła Pani prawie cały świat. Czy po tylu latach podróżowania może Pani stwierdzić, które miejsce jest najbliższe Pani sercu?
Beata Pawlikowska: Od dawna wiem, że tym miejscem jest dżungla amazońska. Tam nauczyłam się wszystkiego, co uważam w życiu za najważniejsze. Zrozumiałam czym jest odwaga i wewnętrzna siła, wytrzymałość i odpowiedzialność za siebie. Tam też dostrzegłam i nauczyłam się doceniać bardzo prostą prawdę: że warto być zawsze sobą. Indianie, którzy mieszkają w dżungli daleko od naszej cywilizacji tacy właśnie są: nigdy niczego nie udają, nie noszą żadnych masek i nie grają żadnych ról. Są zawsze sobą i moim zdaniem to jest sekret bycia szczęśliwym człowiekiem.
ML: Otwarcie mówi Pani o tym, że była nieszczęśliwa i odnalazła swoją drogę. Jak się to Pani udało?
BP: Odkryłam, że głównym źródłem mojego cierpienia jestem ja sama. Nie lubiłam siebie, próbowałam siebie ukarać, uważałam, że jestem gorsza od innych ludzi i nie dawałam sobie szansy na nic dobrego. Musiałam więc zmienić mój sposób myślenia. Pracowałam nad swoim charakterem i osobowością. Chciałam być kimś, kogo lubię i szanuję. I to mi się udało.
ML: Kiedy widzi Pani tamtą osiemnastoletnią dziewczynę z Koszalina, która stała przy oknie i marzyła od dalekim świecie, co Pani czuje? Jak patrzy Pani na to z dzisiejszej perspektywy?
BP: Ona wiedziała, że jej się uda, bo przecież pisała listy do siebie, które miała otworzyć za kilkadziesiąt lat. Ona wtedy to ja dzisiaj. Ja, jako dorosła, zaopiekowałam sie tą zagubioną i samotną sobą sprzed lat. To najpiękniejsza rzecz, jaka zdarzyła mi się w życiu.
ML: Rzuciła Pani dwa kierunki studiów żeby podążać za marzeniami. To wymaga ogromnej odwagi. Nie bała się Pani?
BP: Nie bałam się. W ogóle nie myślałam o strachu. Wiedziałam, że nie chcę zgodzić się na coś, co jest wbrew mojej naturze i przeciw czemu czuję wewnętrzny sprzeciw. Chciałam pójść za głosem serca, czyli tam, gdzie pchało mnie przeznaczenie.
fot. Paula Ewa Kubicka. Dziękuję! |
www.dookolaswiata24.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz