niedziela, 7 lipca 2013

Tasmania

Spoglądając na mapę i szukając na niej czegoś intrygującego moim oczom ukazała się mała wyspa w kształcie serca, leżąca tuż pod Australią. To Tasmania- jeden z ostatnich i nienaruszonych w tak dużym stopniu ekosystemów na Ziemi. 


Miejsce kryjące w sobie tyle przyrodniczego bogactwa, że mogłoby obdarować nim resztę świata. Wybierając się w podróż na spotkanie ze słynnym diabłem należy pamiętać jednak, że Tasmania mimo iż należy terytorialnie do Australii stanowi tylko jeden procent jej powierzchni i nie zaoferuje nam widoków znanych ze zdjęć czy filmów. To zupełnie inna rzeczywistość. Kiedy latem w centrum kontynentu przy słynnej skale Uluru temperatura potrafi dojść do 60oC na Tasmanii możemy spodziewać się nawet śniegu. 

Wyspa położona jest niżej niż afrykański Przylądek Dobrej Nadziei, znany ze słynnej burzowej pogody. Wiatry są więc codziennością i dzięki nim często dochodzi tu do prawdziwych anomalii pogodowych. Wśród mieszkańców istnieje powiedzenie, że jeśli nie podoba ci się pogoda to poczekaj pięć minut. Zawsze może spaść deszcz, śnieg a za chwilę pojawi się słońce. Krystalicznie czyste powietrze rekompensuje jednak wszystkie niedogodności. 
Tasmania jest najbardziej spokojnym i przyjaznym stanem Australii. Tu nikt się nie spieszy, ludzie się przyjaźni, pozytywnie nastawieni. Mimo, że odizolowani od reszty świata zdają się żyć bliżej natury i przyrody, której mają pod dostatkiem. Dlatego właśnie tak bardzo dba się o środowisko, tworząc m. in. parki narodowe i rezerwaty przyrody. Tereny chronione stanowią 13 procent powierzchni tej niezwykłej krainy. 


Wydaje mi się, że wyspy mają w sobie coś takiego magicznego a ludzie, którzy na nich mieszkają są w pewien sposób oddzieleni od reszty świata i stanowią dzięki temu integralną całość. Ta energia powoduje, że to właśnie tu najchętniej Australijczycy przyjeżdżają na wakacje odpoczywając i jeżdżąc na rowerach po okolicznych wzgórzach. Historia Tasmanii jak i reszty kontynentu Australijskiego zbudowana jest niestety na krzywdzie. W tym przypadku Aborygenów. Pierwsi z nich zamieszkali wyspę najprawdopodobniej ok. 50 tysięcy lat temu, kiedy wody podnosząc się odcięły wyspę od lądu. Rdzenni mieszkańcy żyli sobie przez wiele lat we własnym zbudowanym od podstaw świecie odprawiając magiczne rytuały i wiodąc spokojne życie. Z czasem jednak ziemiami zainteresowali się odkrywcy. Większość z nich docierała tu na krótko nie dostrzegając żadnych walorów. Za eksploratora, który odkrył Tasmanię dla świata zachodniego uznaje się żeglarza Abla Tasmana, który dotarł do wybrzeża wyspy w 1642 roku. Kiedy w XIX wieku wzrosło przestępstwo białych więźniów zsyłano do Australii, aby tam odbywali karę. Ludzie po wielu miesiącach tułaczki docierali w końcu na ląd i często chcieli przywłaszczyć sobie ziemie. Tak też było na Tasmanii. Kiedy dotarli tu biali w ciągu 46 lat większość rdzennych mieszkańców została wymordowana. Części tylko z nich oszczędzono cierpień i przesiedlono w inne miejsca. To bardzo wrażliwy temat dla wielu Australijczyków. Wciąż przecież mówi się, że najstarsi biali osadnicy to potomkowie zbrodniarzy.

Stawiając pierwszy krok na wyspie szumiących wiatrów warto odwiedzić kilka obowiązkowych miejsc, aby optymalnie wykorzystać swój pobyt. Na wschodnim wybrzeżu wyspy znajduje się półwysep Freycinet, będący częścią niesamowitego parku narodowego o tej samej nazwie. Zjawiskowe plaże, fale obijające się o brzegi skał, specjalnie dla turystów wytyczone przez busz szlaki spacerowe. Warto się tam wybrać żeby to zobaczyć. Szczególnie popularna wśród podróżników z całego świata jest droga do Wineglass Bay, czyli Zatoki Kieliszka Wina. Idealnie półkolista, osnuta śnieżnobiałym piaskiem plaża najlepiej wygląda na końcu trasy, kiedy pokona się trud wspinaczki pod górę. Dla spragnionych samotności i pozostania na chwilę z własnymi myślami najlepszym miejscem do odwiedzenia jest zachodnie wybrzeże Tasmanii. To prawdziwe odludzie, pozostające w niemal nienaruszonym stanie. Porasta je jeden z ostatnich deszczowych lasów strefy umiarkowanej, gdzie natknąć można się na sasafrasy, akacje australijskie czy sosny Huon. Znajduje się tam również ogromne połacie lasów eukaliptusowych i porośnięta drzewami sawanna. 

Diabeł tasmański

Tasmania jako jedno z niewielu miejsc na Ziemi skrywa w swoim sercu wiele gatunków endemicznych. Tylko tam spotkamy papugi pomarańczowe, dziobaki czy kuny workowate. Najsłynniejszym z nich jest jednak owiany złą sławą diabeł tasmański, który pomimo szczęk pięć razy mocniejszych od pitbulla nie jest wcale drapieżcą rzucającym się na szyję każdemu napotkanemu turyście. Warto go zobaczyć w naturalnym środowisku, ponieważ jest coraz bardziej skazywany przez człowieka na wyginięcie.                         

Tasmanię najlepiej odwiedzić pod koniec roku, gdy rozpoczyna się sezon na czereśnie, kwitną kwiaty, powietrze pachnie mieszanką owoców i wszystkim tym co niesie wiatr. Zwiedzanie najlepiej zacząć od Hobart, stolicy wyspy. Pamiętając cały czas o historii i o tym, że to ona buduje dane miejsce.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz