fot. Archiwum Pete'a Gossa |
Myślę, że
kiedy Pete Goss jako młody chłopak stał w oknie swojego pokoju w Plymouth, czuł
na sobie lekki podmuch morskiej bryzy i myślami wędrował po oceanach,
wyobrażając sobie, że kiedyś sam będzie je podbijał. Uważnie obserwował ojca i
dziadka, którzy zaszczepili w nim pasję do żeglarstwa. Jako nastolatek wiedział
już, że on także będzie kontynuował rodzinną tradycję. Wtedy właśnie pojawiły
się pierwsze wielkie marzenia i chęć przyporządkowania im reszty życia. Czasami
człowiek podświadomie czuje, że powinien pójść w jakimś kierunku. Jedni
nazywają to przeznaczeniem, inni głosem serca. Jedni za tym podążają, drudzy
nie mają tyle odwagi. Ale nikt nie pozna prawdy, jeśli nie spróbuje. Pete Goss
to przykład człowieka, którego głowa zawsze była pełna pomysłów i siły woli do
ich realizacji. Z odwagą sięgał po to czego pragnął. Uczciwie i pracowicie
dążył do celu. Dzięki temu dziś uważany jest za jednego z najlepszych żeglarzy
na świecie. Jak sam mówi ten sport jest dla niego jak oddychanie. Kiedy wsiada
na łódź i zostawia za sobą spienione fale, czuje się szczęśliwy. Na koncie ma
mnóstwo sukcesów. Pokonał ponad 250.000 tysięcy mil morskich. Doświadczenie
zdobywane przez lata, uczyniło z niego wytrawnego wilka morskiego, który pomimo
sukcesu pozostał skromnym człowiekiem.
Pocztówka, którą Pete przysłał dla Czytelników z Nowej Zelandii |
Fragment wywiadu:
Michał Lachowicz: Jak zaczęła się
pana pasja do żeglarstwa?
Pete Goss:
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek uczył się żeglowania. Mój tata i
dziadek mieli z tym styczność i przetarli mi szlaki. Mój pradziadek budował
statki. Dla mnie ta pasja jest jak oddychanie, po prostu nie mogę bez tego żyć.
ML: Żeby wystartować w słynnych
regatach Vendee Globe w 1996 roku odkładał pan pieniądze przez wiele lat.
Jednak podczas rejsu wydarzyło się coś niespodziewanego. Kiedy znajdował się
pan na jednym z czołowych miejsc, ponad 200 km od wybrzeży Australii, pojawiła
się informacja, że pana rywal i przyjaciel Raphael Dinelli miał problemy i jego
jacht został uszkodzony. Pomimo burzy i złych warunków pogodowych zdecydował
się pan ryzykując życiem wyruszyć na pomoc żeglarzowi. Akcja zakończyła się
sukcesem. Dlaczego pan to zrobił?
PG: Kiedy
jakiekolwiek życie jest w niebezpieczeństwie wszystko inne traci znaczenie.
Morze jest ogromne i w porównaniu z jego potęgą człowiek często nie ma szans.
Musimy sobie pomagać.
ML: Za swoją bohaterską postawę
otrzymał pan Legię Honorową, najwyższe odznaczenie nadawane przez państwo
francuskie. Jaki jest pana stosunek do takich wyróżnień?
PG: To był
dla mnie nieprawdopodobny zaszczyt. Miałem poczucie, że odbieram to wyróżnienie
w imieniu wszystkich ludzi, którzy pomagali mi przygotować się do regat. Bez
wysiłku projektantów, wykonawców łodzi i moich bliskich nie udałoby mi się
zajść tak daleko.
ML: Jakie pana zdaniem cechy powinien
mieć dobry żeglarz?
PG: Przede wszystkim
powinien kierować się zdrowym rozsądkiem i musi być odważny, żeby podejmować
mądre decyzje. Ważne jest też, żeby czuł w sobie pasję do tego co robi.
Pete na Youtube:
fot. Archiwum Pete'a Gossa |
JACHTING 05/2013 www.jachting.pl |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz