O życiu po wypadku, marzeniach, rejsie przez Atlantyk i opłynięciu Wielkiej Brytanii rozmawiam z nim w październikowym JACHTINGU (10/2013) Polecam, a poniżej fragment wywiadu.
Michał Lachowicz: Jak
zaczęła się Pana pasja do żeglarstwa?
Geoff
Holt: Moją przygodę z żeglarstwem rozpocząłem w wieku ośmiu lat. Pamiętam jak
ojciec czasami zabierał mnie w weekendy i na wakacje w rejsy. Jako szesnastolatek,
po ukończeniu szkoły pracowałem przez pewien czas przy czarterowaniu jachtów, a
przed osiemnastką miałem już na koncie trzykrotne przepłynięcie Atlantyku.
ML: W wieku osiemnastu
lat miał Pan bardzo poważny wypadek i w wyniku skoku do płytkiej wody złamał odcinek szyjny kręgosłupa, czego skutkiem jest częściowy niedowład rąk i
paraliż obejmujący ciało od klatki piersiowej w dół. Proszę przybliżyć naszym Czytelnikom
to feralne wydarzenie, które wywróciło Pana dotychczasowe życie do góry nogami.
GH:
To wszystko wydarzyło się bardzo szybko i niespodziewanie. Poszedłem tamtego
dnia na plażę i po prostu, najzwyczajniej w świecie naszła mnie ochota na to,
żeby skoczyć do wody na główkę. Podniosłem ręce do góry i skoczyłem. Wtedy
wszystko się zmieniło. Uderzyłem głową w piaszczyste dno i złamałem kark.
Uderzenie było nieprawdopodobnie mocne, gwałtowne, ale na początku nie
odczuwałem bólu. Od tego momentu jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w
dół i jeżdżę na wózku inwalidzkim. Nie mogę też poruszać dłońmi, tylko
częściowo rękoma.
ML: Ma Pan na swoim
koncie wiele znaczących sukcesów. W 2007 roku został Pan pierwszym
sparaliżowanym żeglarzem, który opłynął samotnie Wielką Brytanię. Jak zrodził
się w Pana głowie pomysł na taką wyprawę. Jak wyglądały przygotowania?
GH:
Kilka lat przed tą wyprawą, opłynąłem pewną wyspę niedaleko mojego domu.
Pokonałem w sumie 60 mil. Pamiętam jak położyłem się spać i rano wcale nie
czułem zmęczenia. Czułem się wypoczęty i nabrałem ochoty na kolejne 60. W taki
sposób powoli zacząłem myśleć o opłynięciu Wielkiej Brytanii. W sumie cała
wyprawa zajęła mi 109 dni, podczas których odwiedziłem 51 portów i pokonałem
1400 mil. To była najwspanialsza przygoda jaką kiedykolwiek przeżyłem w swoim
życiu.
ML: Ma Pan na swoim
koncie jeszcze inne bardzo ważne osiągnięcie. Na przełomie 2009 i 2010 roku
przepłynął Pan solo Atlantyk, stając się pierwszym niepełnosprawnym żeglarzem z
niedowładem czterech kończyn, który dokonał czegoś takiego. Podczas 28 dni
spędzonych na oceanie pokonał Pan 2700 mil. Wyprawa miała początek na wyspie
Lanzarote i zakończyła się w rejonie zatoki Cane Garden na Tortoli. Jak
wspomina Pan te dni spędzone samotnie na swoim jachcie Impossible Dream?
GH:
Jak wspomniałem, kiedy byłem bardzo młody jeszcze przed moim wypadkiem miałem
okazję kilka razy przepłynąć Atlantyk. Potem przez wiele lat żyłem tymi
wspomnieniami i za wszelką cenę chciałem ponownie doświadczyć tych niesamowitych
emocji. Ten rejs diametralnie różnił się od wyprawy dookoła Wielkiej Brytanii.
Było bardzo gorąco i psychicznie źle znosiłem rozłąkę, będąc daleko od domu i
mojej rodziny.
ML: Jakich rad udzieliłby
Pan młodym ludziom, którzy rozpoczynają swoją przygodę z żeglarstwem?
GH:
Nie traktujcie na początku żeglarstwa jako czegoś, co przysłoni wam inne ważne
sprawy. Po prostu miejcie do niego taki stosunek, jak do jazdy na rowerze. Dla
niektórych ten sport staje się obsesją. Nie da się z nikogo na siłę zrobić
dobrego żeglarza. To po prostu trzeba czuć sercem. Jeśli będziesz na lądzie z
tęsknotą wypatrywał łodzi i czuł zew popychający cię w tamtą stronę, to wtedy
instynktownie będziesz wiedział w jakim kierunku pójść dalej.
www.jachting.pl
www.jachting.pl
JACHTING (10/2013) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz