czwartek, 23 marca 2017

Pożegnanie z Australią

Plecak stoi już spakowany. Siedzę na tarasie w północnym Sydney i po raz ostatni spoglądam na tę niezwykłą okolicę. Robi się już coraz chłodniej, a australijska jesień puka do drzwi. Jest zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy wylądowałem tutaj 42 dni temu :)

To była cudowna wyprawa i wielkie marzenie, które kiełkowało w mojej głowie przez lata. Najpierw przygotowywałem tą podróż logistycznie w Londynie. Potem spędziłem miesiąc w mroźnej Polsce, żeby móc dopiąć wszystko na ostatni guzik. 9 lutego wylądowałem w Sydney i wpadłem prosto w jeden z najgorętszych okresów ostatnich lat :) Spacerowałem ulicami tego legendarnego miasta, nie wiedząc właściwie, jakie przygody spotkają mnie podczas kolejnych tygodni. 

Teraz już wiem :) 

I wiem też, że warto jest w życiu marzyć, szukać nowych dróg, rozsuwać ograniczenia i stale przesuwać horyzont swoich możliwości. Zawsze w głębi duszy czułem, że będę podróżować i nawet wtedy, kiedy ludzie mówili mi, że świat taki nie jest to ja po prostu zaszywałem się w uniwersyteckiej bibliotece z przewodnikami o Australii, fascynującymi historiami o życiu Aborygenów, czy fotografiami innych podróżników, którzy byli tam przede mną. Przenosiłem  się w wyobraźni do tej odległej krainy i myślałem, że może tez kiedyś się tam znajdę. Zakasałem rękawy, wziąłem się do pracy i udało mi się spełnić to marzenie :) 

I przecież Ty też możesz spełnić swoje :) 

Z Sydney wyruszyłem na Tasmanię i zakochałem się w jej nieprawdopodobnych widokach, małych jaskiniach, plażach i wspaniałych parkach narodowych z najczystszym powietrzem na ziemi. Potem poniosło mnie do samego centrum Australii, gdzie odwiedziłem Alice Springs, które ze względu na swoją izolację i położenie w rozgrzanym interiorze, niezwykle mnie fascynowało. Spacerowałem o wschodzie słońca dookoła skały Uluru, wędrowałem po Królewskim Kanionie, a na koniec odkryłem skarby Gór MacDonnell'a. Ostatnie kilka dni spędziłem w Melbourne, które absolutnie skradło moje serce i zostanie chyba moim ukochanym miastem Australii. Opowiem Wam niedługo o tej części wyprawy i miejscach, które udało mi się odwiedzić. Byłem między innymi w muzeum filmu, telewizji gier komputerowych i sztuki, gdzie widziałem wiele interesujących rekwizytów, jak chociażby oryginalny klawisz z filmu 'Fortepian' czy suknię, w której Cate Blanchett wystąpiła w filmie 'Elizabeth'. 

Za chwilę nałożę plecak i pojadę na lotnisko. Pewnie przez długi czas będę jeszcze miał przed oczami obrazki minionych tygodni. Pierwsze spotkanie z kangurem. Panorama Sydney rozciągająca się ze najwyższego wieżowca w mieście. Podróże z moimi tasmańskimi przyjaciółmi. Zasypianie w małym namiocie pod gwiazdami, niedaleko skały Uluru. Wschodzące słońce nad Zatoką Kieliszka Wina w Parku Narodowym Freycinet'a. Przejażdżkę klimatycznym tramwajem linii 35, który krąży dookoła Melbourne. Rozmowy z ludźmi napotkanymi po drodze, w małych pubach, na stacjach benzynowych, czy w skromnych hostelach, w których się zatrzymywałem. Te i inne wspomnienia zabiorę z sobą na zawsze. Zapisałem je nie tylko na tysiącach fotografii, ale także w mojej głowie. I wiem, że będą wracały na okrągło. 

Deszcz lekko stuka w plastikowy dach tarasu. Chyba daje mi znak, że czas się zbierać i ruszać w stronę dalekiego Pekinu. 

Dziękuję Australio! I Wam za to, że mnie odwiedzaliście. Chciałem, żebyście też mogli coś wynieść z tej podróży i mam nadzieję, że znaleźliście tutaj wiele inspiracji i informacji, które dla Was zebrałem. Jednak ta wyprawa wcale się nie kończy i dalej będziemy odkrywać Australię i kolejne miejsca. Do zobaczenia!

M. 

Na 88 piętrze Eureka Skydeck, najwyższego wieżowca w Melbourne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz