wtorek, 29 lipca 2014

W krainie motyli

Udalo mi sie znalezc wczoraj w Londynie namiastke dzungli :)

Jeszcze nigdy w zyciu nie widzialem tylu motyli.

Wielokrotnie przechodzilem kolo Muzeum Historii Naturalnej, poniewaz South Kensington to jedna z moich ulubionych dzielnic.

Jednak dopiero wczoraj udalo mi sie wpasc do namiotu obok budynku, ktory rozstawiono kilka miesiecy temu.

Ciagnelo mnie tam od dluzszego czasu i musze przyznac, ze to niesamowite uczucie kiedy nad glowa przelatuja te male stworzenia, o przeroznych kolorach, ktore mozna spotkac na tropikalnych krancach swiata.

W srodku bylo naprawde parno i goroco. Wszystko w celu stworzenia motylom warunkow przyblizonych do ich naturalnych.

Najpierw poczwarki, ktore przybywaja do muzeum przetrzymywane sa w specjalnej gablocie, a kiedy zacznaja sie wylaniac z nich motyle wypuszcza sie je do namiotu, gdzie moga spokojnie buszowac wsrod roslin.

Przez chwile czulem sie jak w prawdziwej dzungli Ameryki Poludniowej albo afrykanskiej sawannie.

Ludzie podchodzili, robili zdjecia, dookola biegaly rozbawione dzieci, cieszac sie kiedy motyl zdecydowal sie na nich usiasc.

Jeden nawet usiadl na mnie! A inny wygladal jak suchy lisc :)

Alicja bylaby zachwycona :)

fot. Michal Lachowicz





To nie lisc. To motyl!












wtorek, 22 lipca 2014

W cztery oczy z Mariną

To bylo niesamowite doswiadczenie.

Wiedzialem, ze jak tylko znajde wolna chwile to wybiore sie na spotkanie z Marina Abramovic, ktora zawitala wlasnie do Serpentine Gallery w Kensington Gardens ze swoim najnowszym projektem 512 godzin. Przez ponad dwa miesiace, przez 6 dni w tygodniu, po 8 godzin kazdy kto ma ochote moze wziac udzial w wystawie, ktorej glownymi eksponatami sa odwiedzajacy ja ludzie. Artystka otwiera budynek o 10 rano i zamyka go o 18. Wewnatrz mozna zostac tak dlugo jak ma sie na to ochote. Postac Mariny, jej historia, wyjatkowa cierpliwosc i uwaga jaka potrafi poswiecic drugiemu czlowiekowi wydawaly mi sie zawsze czyms fascynujacym. Dlatego wiedzialem, ze bedzie to cos zupelnie nowego.

Przekraczajac prog galerii mialem pewne wraznie, ze wydarzenie moze byc pewnego rodzaju kontynuacja retrospektywnej wystawy, ktora performerka zorganizowala kilka lat temu w nowojorskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Pamietam jak ogromne zrobilo to wtedy na mnie wraznie. Marina przesiedziala wtedy na drewnianym krzesle w sumie podnad 700 godzin, nawiazujac kontakt wzrokowy z zasiadajacymi na przeciwko niej osobami. Niektorzy spedzali z nia kilka minut, inni zostawali dluzej. Kazdemu, bez okazania chwili znudzenia artystka poswiecala jednakowa ilosc uwagi.  Wystawe odwiedzilo tysiace ludzi, w tym wiele gwiazd, jak Sharon Stone czy James Franco. Do muzeum zawital takze byly partner Abramovic- Ulay, z ktorym nie miala kontaktu przez 20 lat. Ich rozstanie przypieczetowal slynny performance, podczas ktorego oboje szli po Chinskim Murze z przeciwleglych jego stron. Kiedy w koncu sie spotkali, podjeli decyzje o zakonczeniu swojego zwiazku.

Obecnie Marina stawia na projekty majace na celu spowalnianie umyslow ludzi XX wieku i zacheca ich do skupiania sie na terazniejszosci. Kiedys jednak niektore z jej performancow byly znacznie bardziej skandalizujce, jak na przyklad czesanie wlosow az do krwi. Znane jest tez mycie lustra.

Ale wracajac do tematu.

Drzwi otworzyl mi jeden z ubranych na czarno wolontariuszy Mariny. Od samego poczatku w oczy rzucil mi sie ascetyczny wrecz minimalizm w ich strojach i kierowanie sie zasada mniej znaczy wiecej.

Po chwili wszedlem do pomieszczenia, gdzie w jednej z kilkuset szarych szafek zostawilem telefon, zegarek i wszystkie rzeczy, ktore lacza mnie ze swiatem zewnetrznym. Nalozono mi na uszy sluchawki, dzieki czemu moglem slyszec jedynie swoj wlasny oddech.

Wszystkie sciany w galerii byly puste, a po jej srodku znajdowala sie drewniana platforma, na ktorej wszyscy stali z zamknietymi oczami, trzymajac sie za rece. Co jakis czas wolontariusze Mariny podchodzili do ludzi, chwytali ich za reke i zachecali do dolaczenia. Kladli im reke na ramieniu i po chwili zostawiali. Wokol rozstawione byly krzesla, na ktorzych mozna bylo usiasc i zanurzyc sie w spokojnej kontemplacji.

W drugiej sali, ktora odwiedzilem znajdowal sie rzad znanych z amerykanskich filmow drewnianych, szkolnych lawek, a na kazdej z nich wymieszane ziarna ryzu i grochu. Zadaniem zgromadzonych osob bylo za pomoca olowka oddzielenie od siebie ziaren. Kazdy otrzymal tez biala kartke, na ktorej mogl ukladac z nich obrazy, pisac i dac upust swojej kreatywnosci. Sziedzialem tak chyba przez godzine i faktycznie udalo mi sie na chwile wylaczyc umysl i dzieki powtarzaniu caly czas tej samej czynnosci, skupic na chwili terazniejszej.

fot. Marco Anelli
Po jakims czasie zwolnilem miejsce przy lawce i wrocilem do sali z drewniana platforma.

Marina, w czarnym garniturze i butach przechadzala sie miedzy pojawiajacymi sie przybyszami. Po chwili podeszla i chwycila mnie za reke.

Usmiechnela sie i powiedziala:

- Witaj. A teraz pojdziemy do sali z posadzka z zielonego marmuru i tam pokaze ci pewne cwiczenie.

Doszlismy do bialej sciany. Marina poprosila mnie o zdjecie sluchawek i wytlumaczyla co bedziemy robic.

- Dzieki temu spowolnimy twoj umysl. Prosze, zdejmij buty i zamknij oczy. Muszisz bardzo powolnym krokiem przejsc wzdluz tej sali 7 razy. Nie 3, nie 4 tylko wlasnie 7. Dopiero wtedy poczujesz efekt.

Zdjalem buty, zamknalem oczy. I poszlismy.

Trzymalismy sie za rece i w skupieniu szlismy posrod innych. Po jakims czasie Marina puscila moja reke, a ja dalej szedlem i zgodnie z poleceniem zrobilem to 7 razy. Kiedy dochodzilem do bialej sciany, stawalem na chwile i po 5, czy 6tym razie mialem wraznie, ze moglbym tak stac cala wiecznosc, w absolutnym spokoju, bez zadnych mysli, w stanie totalnego zawieszenia. Nie slyszlaem nic, poza moim wlasnym oddechem i szumem szeptow obijajacych sie o sciany galerii.

Zawsze marzylo mi sie osiagniecie takiego stanu spokoju i w pewnym sensie mi sie to udalo. Daleko mi na pewno jeszcze do Mariny, ale obserwowanie jej bylo niezwyklym doswiadczeniem. Znowu podobnie jak w Nowym Jorku poswiecala kazdemu bardzo duzo swojej uwagi. O tych spotkaniach, rozmowach i doswiadczeniach artystka opowiada w swoich video pamietnikach, ktore zamieszczane sa na vimeo i youtubie kazdego dnia o polnocy.

Ciesze sie, ze Marina organizuje takie projekty w wielkich metropoliach, jak Londyn czy Nowy Jork, gdzie wiele ludzi, zyje w ciaglym pedzie, nie zastanawiajac sie nad tym co maja tu i teraz. W dobie social media, iPhonow i nowoczesnych technologii coraz mniej mamy czasu na to, zeby spojrzec sobie w oczy i porozmawiac.

Tego ten swiat dzis potrzebuje najbardziej.

To bylo dla mnie niesamowite spotkanie. Spedzilem w Serpentine Gallery kilka godzin, a potem jak zawsze pobieglem do metra, zeby wmieszac sie w tlum i znowu uslyszec: This train is now ready to depart.

Udalo mi sie wskoczyc zanim zamknely sie drzwi.


fot. Michal Lachowicz





512 godzin. Jeden z video pamietnikow:


The Artist Is Present
-wystawa retrospektywna z 2010 roku
Nowy Jork, Museum of Modern Art


P.S. Przepraszam za brak polskich znakow. Nie mam obecnie dostepu do mojego laptopa.


sobota, 5 lipca 2014

Muzyczne oko na Maroko

Ostatnio na moim blogu pojawił się już setny wpis! :) Z tej okazji dla tych, którzy tak jak ja lubią czasami podróżować z słuchawkami na uszach przygotowałem video z moimi fotografiami z Maroka.

Podróżniczo pozdrawiam wszystkich odwiedzających i Dziękuję :)

Ruszamy dalej!