wtorek, 22 sierpnia 2017

Na Lawendowym Polu

Czasami znajomi pytają mnie jak wybieram kolejne kierunki, które odwiedzam. Powiem Wam szczerze, że często same po prostu do mnie przychodzą. Inspiracji szukam w wielu miejscach. Jeśli weźmiemy pod uwagę Londyn i okolice to często źródłem moich pomysłów jest znany chyba wszystkim www.timeout.com/london. Do kolejnych doskonałych przewodników mogę także zaliczyć www.allinlondon.co.uk czy www.visitlondon.com 

Niedawno odwiedziła mnie w Londynie mama i powiem, że po czterech latach mieszkania w tym mieście mam czasami takie momenty, w których muszę się naprawdę nagłowić, żeby nie wylądować po raz tysięczny na Piccadilly Circus :)

I tym razem wpadłem na pomysł, że wybierzemy się na lawendowe pole! Moglibyśmy kolejny raz przedzierać się przez zatłoczone ulice Londynu i tak też przez chwilę zrobiliśmy. Jednak już następnego dnia ze stacji Victoria złapaliśmy pociąg linii Southern do West Croydon. Cała podróż zajęła nam mniej niż godzinę, a na miejscu tuż przy stacji czekał już na nas autobus 166, który w ok. 40 minut zabierze Cię na mały przystanek położony przy głównym wejściu na Mayfield Lavender Farm w Banstead (15 mil od centrum Londynu).

Dziś lawenda rośnie tu dokładnie na tym samym terenie co w osiemnastym i dziewiętnastym wieku. Wtedy właśnie rozwijał się tutaj przemysł, a lawenda była produktem naczelnym. Jednak z czasem popyt na nią zmalał, co w konsekwencji doprowadziło do zniknięcia plantacji. Założyciele rozpoczęli prace nad przywróceniem tego miejsca do życia w 2002 roku i lawendowe pole zostało oficjalnie otwarte cztery lata później. 

Połowa sierpnia to idealny moment, żeby odwiedzić to miejsce, ponieważ właśnie na ten czas przypada szczyt kwitnienia lawendy. Rozpoczyna się on zwykle na początku czerwca i wtedy zaczynają się pojawiać tutaj odwiedzający. Farma otwarta jest do połowy września, przez siedem dni w tygodniu od 9 rano do 6 wieczorem, a wejście kosztuje jedynie symbolicznego funta, dzięki czemu dokładamy swoją cegiełkę wsparcia na utrzymanie tego miejsca. 

W powietrzu cały czas unosi się niesamowity zapach, nasilony szczególnie w miejscach, gdzie lawenda nie została jeszcze skoszona. Pole jest jak fioletowy ocean, a na poszczególnych gałązkach co chwila przysiadają motyle czy pszczoły. To prawdziwy raj dla wielbicieli fotografii, a także smakoszy lawendowych przysmaków, których spróbować w znajdującej się na terenie pola kawiarni. Jeśli kiedyś się tu znajdziecie koniecznie skosztujcie przepysznej, lawendowej lemoniady, czy typowej, angielskiej (w tym przypadku lawendowej!) scone z masłem i dżemem truskawkowym. W okolicznym sklepie można także zaopatrzyć się w pocztówki, woreczki z zasuszoną lawendą, a nawet lawendowy chleb.

A jeśli uda się Wam uchwycić w kadrze coś niezwykłego, macie szansę zgłosić swoje zdjęcie do konkursu fotograficznego, w którym nagroda główna wynosi 200 funtów. 

Zapraszam Was na przechadzkę po lawendowym polu w Banstead :) Oczywiście był też ze mną mój aparat!

https://www.mayfieldlavender.com/











Lawendowa scone z masłem i dżemem truskawkowym!

środa, 2 sierpnia 2017

Świat w moim obiektywie. Hastings

Kiedy nadchodzi lato, lubię czasami spojrzeć poza Londyn :) Czasami trafiam do tak niezwykłych miejsc, jak chociażby Hastings, położone w południowo-wschodniej Anglii, nad samiutkim kanałem La Manche. Dalej jest już tylko Francja. 

Miejsce znane mi było głównie wcześniej ze słynnej bitwy, która rozegrała się tu w październiku 1066 roku pomiędzy wojskami Normanów Wilhelma Zdobywcy, a pospolitym ruszeniem anglosaskim króla Harolda II. W średniowieczu miasto było członkiem związku miast portowych Cinque Ports. Udało mi się także dotrzeć do ciekawostki, że Hastings jest gospodarzem najstarszego na świecie, cyklicznego turnieju szachowego. Kiedyś kwitła tutaj turystyka, a miejsce należało do jednego z najpopularniejszych kierunków wakacyjnych wybieranych przez Anglików. Niestety turystyka zagraniczna odciągnęła wielu odwiedzających, co moim zdaniem tylko nadaje miastu wyjątkową atmosferę.

Wyprawę po Hastings rozpocząłem od wizyty na przepięknej (choć kamienistej) plaży, a potem ruszyłem w stronę ruin słynnego, XI-wiecznego zamku, znajdującego się na wzgórzu, na które zabrała mnie jedna z uroczych kolejek, umiejscowionych po jego zachodniej stronie. Jeśli kiedykolwiek tu będziecie, koniecznie zajrzyjcie też do Muzeum Wędkarzy znajdującego się we wschodniej części miasta. 

Nie opuszczajcie też Hastings bez spróbowania słynnych, angielskich fish and chips! :) 

Jak zawsze był ze mną w plecaku aparat, a co udało mu się uchwycić zobaczycie poniżej :)










Hastings Fishermen's Museum


Ta piekarnia to jeden z hitów miasta. Warto ją odwiedzić chociażby
dla niesamowitego ciasta migdałowego! :)


Kolejki znajdujące się po wschodniej i zachodniej części
wzgórza. Tą dojechałem do ruin zamku :)


Plaża w Hastings. Piękna ale kamienista :)