środa, 28 czerwca 2017

To był tylko sen

Urodziła się jako ostatnia z czternaściorga rodzeństwa, w domu, który ojciec utrzymywał ze swojej pracy w zawodzie rzeźnika. Jej życie to typowa historia kopciuszka, który często musiał przewracać talerz po obiedzie, aby zjeść deser na jego spodzie, ponieważ rodzinie nie wystarczyło pieniędzy na zakup zmywarki.

Nie w głowie była jej nauka, a od tysięcy kanadyjskich dziewczyn wyróżniał ją głos, który rozbijał ściany. To co wydarzyło się późnej jest typową historią na scenariusz filmowy. 

W wieku dwunastu lat Celine wraz ze swoim bratem i matką skomponowali utwór pt. "To był tylko sen". Kto by wtedy pomyślał, że numer telefonu odnaleziony przypadkowo przez brata piosenkarki na kasecie Ginette Reno, spowoduje że na naszych oczach narodzi się gwiazda. 

To był telefon do René Angélila- późniejszego męża i managera Celine, który zmarł w zeszłym roku po długiej walce z rakiem gardła. 37-letni wtedy mężczyzna odwiedził aspirującą do roli piosenkarki dziewczynę, po czym wręczył jej długopis i poprosił, aby zaśpiewała. I tak sen o największych arenach świata powoli zaczął się spełniać, a René oczarowany głosem dziewczyny zastawił swój własny dom, aby sfinansować debiutancki album podopiecznej. 

"Powiem Ci coś o show-businessie. Nie będziesz miała jednego hitu, moja droga."- powiedział

"Będziesz miała karierę."

I tak wszystko się zaczęło. Kilka dni temu miałem okazję być na pierwszym koncercie Celine w Londynie, od czasu trasy Taking Chances z 2008 roku. To było prawdziwe widowisko, kalejdoskop największych hitów, ale także wieczór nostalgicznych wspomnień.

W oparach dymu Celine pojawiła się niczym niespodziewany gość, a rozświetlona od telefonów i latarek arena zaczęła śpiewać razem z nią 'The Power of Love'. I tak wyruszyliśmy w biograficzną podróż przez kolejne etapy kariery piosenkarki. Usłyszeliśmy oczywiście nieco buntownicze "I Drove All Night", legendarne "I'm Alive" czy jedną z najpiękniejszych ballad o miłości "Because You Loved Me". Nie brakowało też nowszych kompozycji jak "Taking Chances" czy poruszającego utworu "Recovery", który artystce napisała Pink, aby wesprzeć ją po odejściu ukochanego. Kiedy przyszedł czas na "All By Myself" i słynną nutę podczas piosenki, której wysokość można porównać do uderzenia pioruna, Celine po raz kolejny udowodniła, że jest w absolutnej czołówce światowych wokalistek. Ktoś powiedział kiedyś, że jej głos jest jak instrument wyjęty spod ręki Stradivariego. Dion jest mistrzynią budowania napięcia, jednocześnie sprawiając unikalne wrażenie, jakby śpiewanie w ogóle nie sprawiało jej wysiłku. Podziwiam ją za konsekwencję, wierność sobie i repertuar, na który składają się prawdziwe arcydzieła.

"Uwielbiam rozmawiać i będę dziś mówiła dużo. Jako najmłodsza z rodzeństwa rzadko miałam okazję wypowiedzieć się na jakiś temat, dlatego kiedy tylko mam w ręku mikrofon to korzystam z okazji i nie przestaję mówić."- przywitała nas artystka.

Jednak nie wszyscy wierzyli w realizację tej trasy.

"Kiedy zaczęłam występować w Las Vegas, miał to być krótkoterminowy kontrakt, a zostałam tam na 14 lat. Co chwila słyszałam, że Celine Dion na zawsze już zostanie niewolnicą Vegas, a jej kariera prędzej czy później zatonie jak Titanic."

Piosenkarka nie powstrzymywała się od rozluźniających atmosferę żartów. W pewnej chwili wyobraziła sobie siebie za 30 lat i udając, że trzyma w ręku drewnianą laskę zaczęła łamiącym się głosem śpiewać wers z "My Heart Will Go On." Cała hala pękała ze śmiechu, a Celine wiedziała już, że ma nas w garści. W typowy dla siebie sposób modulowała głos w zabawny sposób i zachęcając do tego samego widownię. 

Na pewno w pamięci utkwi mi moment, w którym kamera skierowana została na fana, który przyleciał aż z Tajlandii, żeby swoim ogromnym plakatem zwrócić uwagę artystki. 

"Tak wiem, że mnie kochasz"- żartowała gwiazda. "Musisz być potwornie zmęczony. Czy leciałeś tutaj pierwszą klasą? Mam nadzieję, że poduszki były wygodne."

Roztrzęsiony chłopak filmował całą sytuację, co chwila wykrzykując coś w stronę Celine, która tylko powtarzała, że go nie słyszy :) Po chwili Tajlandczyk przekazał ochroniarzom okładkę winylowego albumu z początków kariery piosenkarki, na którym ta złożyła swój podpis, żartując jednocześnie z tego jak wtedy wyglądała.

To był wyjątkowy wieczór. Gwiazda wracała wspomnieniami do swoich spotkań z Freddim Mercurym, wielokrotnie powtarzając jak bardzo za nim tęskni. Słynnym 'Show Must Go On" po raz kolejny udowodniła, że jest nic nie jest w stanie jej zatrzymać. Zapamiętam też dobrze wykonanie 'Black or White' Michaela Jacksona, podczas którego artystka miała na sobie białą koszulę, przypominającą bardzo dobrze tę znaną z teledysku piosenkarza. W ten sposób Celine oddała hołd swojemu idolowi, który stanowił jedną z jej początkowych inspiracji.

Nagle podczas ostatniej piosenki zgasły światła, a Celine wykrzyknęła szybkie 'Dobranoc'. Przekonani, że to już koniec koncertu, zaczęliśmy powoli kierować się w kierunku wyjścia, kiedy...

Zaraz! Czegoś tu chyba zabrakło.

I właśnie wtedy jak wyłaniający się zza mgły statek, rozbrzmiała pierwsza nuta 'My Heart Will Go On' towarzysząca mi wielokrotnie na ekranie telewizora podczas corocznych, grudniowych seansów 'Titanica'. Ten kulminacyjny moment zostawił nas z emocjami, których nigdy nie zapomnę. Kiedy już wraz z ostatnim wersem powoli dobijaliśmy do portu, Celine zbiegła ze sceny i chwytając ręce rozkrzyczanych fanów wbiegła na sam środek areny, skąd pożegnała się z nami jedną z ulubionych piosenek swojego męża- znaną z repertuaru Queen 'Love of My Life'.

Droga do metra upłynęła mi na wsłuchiwaniu się w słowa piosenek wyśpiewywanych przez fanów.

"There were nights, when the wind was so cold."- wykrzyczała grupa Brytyjek.

Faktycznie noc robiła się już coraz chłodniejsza. Było kilkanaście minut po 23.00, a mnie czekała jeszcze droga do domu.

Na daleką, londyńską północ.

'My Heart Will Go On'


'Because You Loved Me'